Mieszkańcy każdej części naszego osiedla skarżą się na włamania do mieszkań, okradanie samochodów, zaśmiecanie i niszczenie otoczenia. Trudno się więc dziwić, że spółdzielnia została zasypana zapytaniami o montaż kamer. Najgoręcej było z tego powodu na naszym profilu na Facebooku, gdzie nawet przy okazji informacji o wyłączeniach wody pojawiały się komentarze dotyczące kamer. Uznaliśmy więc, że nadeszła pora, aby ten temat poruszyć.
Zacznijmy od tego, że monitoring już jest i działa. Kamery o znakomitej rozdzielczości pracują przez całą dobę w budynku przy ulicy Legnickiej 57-59. Zarejestrowały wiele wykroczeń, mogły być pomocne przy ustalaniu przebiegu tragicznych wydarzeń związanych ze śmiercią młodej kobiety z tego budynku, ale to wszystko.
Złodzieje doskonale wiedzą gdzie zamontowano kamery, więc zakrywają twarze, naciągają kaptury na głowy i pomimo monitoringu robią swoje, bo wiedzą, że szanse na ich identyfikację są znikome. Sama policja też niespecjalnie pomaga, bo nawet po otrzymaniu nagrań nie może lub nie chce ich wykorzystać. Taktownym milczeniem pomijam już wymówki funkcjonariuszy. Przyjmijmy, że argumenty o zasłanianiu się przepisami o ochronie danych osobowych oraz twierdzenie, że sądy niechętnie uznają takie dowody występują najczęściej.
Sami mieszkańcy też są mocno podzieleni: duża grupa chce zamontowania kamer, ale równie duża grupa tego nie chce. Po tej drugiej stronie pojawiają się argumenty o ochronie danych, prawie do prywatności itd. Żeby wszystko było jasne: spółdzielnia przeprowadziła symulację kosztów zamontowania monitoringu i sięgają one dziesiątków tysięcy złotych. W tym miejscu należy więc zadać pytanie: czy montować system o wątpliwej skuteczności i narażać się na niezadowolenie jednej lub drugiej grupy mieszkańców? Zwłaszcza, że zakup systemu musiałby odbyć się kosztem innych, ważniejszych inwestycji.
Spółdzielnia zwróciła się do wrocławskich policjantów z oficjalną prośbą o zwiększenie częstotliwości patroli na osiedlu. Na razie bez odpowiedzi i bez rezultatu.
